25/02/2015

Zimna Turcja i zdziczałe truskawki

Mniej niż ja sędziwe czytelniczki zapewne nie pamiętają czasów narodzin Polsatu i innych komercyjnych kanałów telewizyjnych. Ja pamiętam, również to, że do tłumaczenia zagranicznych filmów i seriali zatrudniano, jak to zwykle, po znajomości, studentów I roku anglistyki czy amerykanistyki, a nie doświadczonych tłumaczy, i dlatego czasem to, co się działo w filmie nie trzymało się kupy. Bo scena w sądzie, w której świadek wskazuje na oskarżonego czyli defendant, a  osoba, która liznęła nieco angielskiego i udaje tłumacza, przekłada to słowo na "obrońcę", przestaje mieć sens. Problemów z jakością tłumaczeń, nie tylko w telewizji, ale także w wydawnictwach i mediach, było bez liku, zapewne same możecie mi podać dziesiątki mniej lub bardziej zabawnych przykładów. Legendarny jest lapsus, kiedy to angielski idiom to go cold turkey przetłumaczono jako wspomnianą w tytule zimną Turcję. Z wielu, wielu błędów w tłumaczeniach literackich, na które się w ostatnich 2 dekadach natknęłam, przypominam sobie np. Account Managera w agencji reklamowej, który stał się księgowym (accountant), czy Winnicę Marty, która, jak się po kilku minutach domyśliłam, w oryginale musiała być Martha's Vineyard, czyli wyspą u wybrzeży Massachussetts, będącą jednym z ulubionych miejsc wypoczynku Amerykanów, a nie bliżej nieokreślonym miejscem, w którymś jakaś nieznana czytelnikowi Marta produkuje wina. Co jest mniej zabawne, to to, że przez te 20 lat jakość tłumaczeń wcale nie poprawiła się tak radykalnie, jak można by sobie życzyć - w stosunkowo niedawno wydanym tłumaczeniu książki pt. "Słodkie życie w Paryżu" Davida Lebovitza, wild strawberries to nie żadne tam zwykłe poziomki, lecz "dzikie truskawki". Tłumacze wciąż, mam wrażenie, bywają przypadkowi, i, być może pod presją czasu, nie tylko robią zwykłe byki w postaci kalek, ale też tłumaczą terminy np. kulinarne błędnie, ponieważ nie mają czasu czy też nawyku dokształcania się w danej dziedzinie - jeśli np tłumaczę przepis na mufinki, powinnam wiedzieć, że to mix będzie znaczyło "delikatnie ręcznie wymieszać", a nie energicznie zmiksować, bo sprawdziłam, jak się robi mufiny. Oczywiście tłumacza powinien/nna wspomóc merytorycznie redaktor/ka, ale rzetelna redakcja to coraz częściej luksus.
Niewiele czytam polskiej prasy, a książek w ogóle, i wolę nie myśleć, ile jest błędów, skoro ja wyłapuję bardzo niewielki procent, głównie dzięki linkom od polskich znajomych na FB, jak np. słynne już doniesienie o oświadczynach, gdzie pojawia się kalka "Czy zrobisz mi ten honor...?" Mogę zrozumieć sporadycznie źle przetłumaczone słowo, czy specjalistyczny termin, ale mam wrażenie, że wiele artykułów z brytyjskich mediów tłumaczonych jest przez osoby, które jako-takiego angielskiego nauczyły się głównie w Polsce, może z pomocą krótkiego kursu w Londynie, lub wakacji w USA, i nie mają kwalifikacji lingwistycznych. Może się mylę, i są to tylko moje spekulacje, ale podejrzewam, że ilość błędów ma związek z powszechnym, ale błędnym przekonaniem, że język angielski jest "łatwy" (nie jest, ale to b. obszerny temat, godny osobnego wpisu) i "zwykłe", krótkie artykuły można powierzyć każdej dyspozycyjnej osobie, która "zna angielski", nieważne, jaki jest poziom tej znajomości, doświadczenie w tłumaczeniu i znajomość realiów kraju, o którym traktuje artykuł. Tylko ktoś, kto jest np. świadomym różnic między American English a British English i zna realia brytyjskie, będzie wiedział, że public school to w UK droga szkoła prywatna (Eton to właśnie public lub independent school - szkoła publiczna/państwowa to state school lub comprehensive), natomiast public school w USA to szkoła państwowa. Łatwo się pogubić, i osoba, która tłumaczyła książkę "Nie wiem, jak ona to robi" Angielki Allison Pearson, zrobiła z angielskiej szkoły prywatnej publiczną.
Zgadzam się z tym, dlatego przykro mi, że wciąż spotykam 20-latków, którzy przez wiele lat spędzonych w polskich szkołach nie nauczyli się nawet podstaw angielskiego.

Błędy zdarzają się nawet osobom, które znają dany język biegle. Tłumaczenie to trudne rzemiosło, dlatego tłumacz poświęca wiele lat na doskonalenie swoich umiejętności i nigdy nie przestaje się uczyć. Język angielski, w odróżnieniu od francuskiego, nie jest  traktowany jak święta krowa, i co roku absorbuje mnóstwo zapożyczeń i neologizmów (jedno z moich ulubionych nowych słów to omnishambles), i to bogactwo musi tłumaczy przyprawiać o niejeden ból głowy (ja nie tłumaczę profesjonalnie, a i tak często się głowię, jak coś przełożyć na polski).  Wybitnych tłumaczy - erudytów też jest, na szczęście, wielu, i z każdym rokiem ich przybywa. Mam nadzieję, że profesjonalizacja tego zawodu  i podwyższanie wymagań doprowadzi do tego, że będzie mniej  robienia honoru i nieposkromionych truskawek. Choć to oznacza również mniej okazji do śmiechu.
Dlatego będę wdzięczna, jeśli w komentarzach podzielicie się Waszymi ulubionymi wpadkami tłumaczeniowymi.




21/01/2015

Wolf Hall na ekranie

... już dzisiaj wieczorem!

Wolf Hall to jeden z najbardziej oczekiwanych seriali 2015 roku, i pierwszy odcinek BBC pokaże dziś wieczorem. Nakręcono go na podstawie dwóch pierwszych części trylogii o Tomaszu Cromwellu, Wolf Hall i Bring Up The Bodies, autorstwa jednej z najlepszych współczesnych pisarek angielskich, Hilary Mantel. Obie otrzymały prestiżową nagrodę The Man Booker, trzecia część ukaże się w tym roku, i jest na wszystkich listach najbardziej antycypowanych książek 2015. Oparte na książkach sztuki teatralne odniosły ogromny sukces - bilety były wyprzedane, a krytycy nie szczędzili pochwał.
W rolę Cromwella wcieli się mało jak dotąd znany poza Wielką Brytanią Mark Rylance - tu jest on jednak prawdziwym tytanem sceny, jednym z najlepszych aktorów teatralnych, uwielbianym zarówno przez publiczność, jak i krytyków.
W związku z serialem media brytyjskie są pełne obecnie Henryka Ósmego i Tudorów. Ta synchronizacja to jeden z powodów, dla którego tak cenię BBC - dużej wagi wydarzenia kulturalne są analizowane i dyskutowane na różnych kanałach BBC, choć Wolf Hall jest tak ważny, że biorą w tym udział także pozostałe media, np The Times zamieścił specjalny, świetnie opracowany dodatek o Tudorach, napisany w głównej mierze przez ekspertów, nie pracowników redakcji. Nie jest to czysta promocja, ograniczająca się do wywiadów z aktorami - w moim ulubionym radiu, BBC4, słuchałam na przykład rozmowy z kompozytorką muzyki do serialu (sądząc z fragmentów, doskonałej), która fascynująco opowiadała o tworzeniu współcześnie muzyki, która ma oddać ducha epoki.
Inna moja ulubiona brytyjska instytucja, National Trust, podała też informacje o tym, które z należących do nich nieruchomości wykorzystano w serialu. Z sześciu odwiedziłam dwie (jeśli jednak doliczyć posiadłości wymienione w książkach, zaliczyłam ich więcej - często bywałam w The Vyne w Hampshire).
Nicholas i ja w ogrodzie Montacute House
Te, które wystąpią w serialu, a które miałam szczęście zwiedzić, to imponujący Montacute House w hrabstwie Somerset oraz Lacock Abbey w Wiltshire.
Moje zdjęcie Montacute House


Nicholas i ja przed Lacock Abbey w Wiltshire - obecnie mieści się tu światowej sławy muzeum fotografii, bo tu mieszkał jeden z jej wynalazców
Lacock Abbey




Wieś Lacock, w której kręcono też m.in. Dumę i Uprzedzenie (serial), Cranford, oraz sceny do dwóch filmów z cyklu Harry Potter

15/01/2015

Kampania This Girl Can

Kampanie społeczne mają w Wielkiej Brytanii bardzo długą i bogatą tradycję, i moim zdaniem do dziś twórcy takich reklam są w tym najlepsi na świecie. Najnowsza jest na to dowodem: to kampania skierowana do kobiet, zachęcająca je do uprawiania sportu. Po rewelacyjnych Igrzyskach, aktywiści ze świata sportu wyszli z różnymi inicjatywami, by nie tylko podtrzymać entuzjazm tych, którzy już uprawiali jakiś sport, a także inwestować w przyszłych zwycięzców, ale także dotrzeć do tych osób, które z różnych względów nie ćwiczą.

Z przeprowadzonych w całym kraju badań wyszło też, że znacznie więcej Brytyjczyków uprawia sport regularnie, niż Brytyjek - aż 2 miliony mniej kobiet. Różnice między płciami na "Kontynencie" (czyli w reszcie Europy) są ponoć mniejsze, ale nie wiem, jak to wygląda w Polsce. Może w ostatnich 2 dekadach coś się zmieniło, ale kiedy ja chodziłam do szkoły, podział był wyraźny - to chłopców zachęcano do uprawiania sportu, szczególnie gier zespołowych,  zaś dziewczyny nie - znane mi  nastolatki ruch postrzegały głównie jako sposób na schudnięcie/utrzymanie figury. W tym wieku wygląd staje się tak ważny, że związane z wysiłkiem fizycznym pocenie się, czy potarganie fryzury powstrzymuje wiele dziewcząt. Przeprowadzone w brytyjskich szkołach ankiety pokazały, że dziewczynki równie chętnie uprawiają sport, co chłopcy, aż do wejścia w okres dojrzewania, kiedy presja, by zawsze dobrze wyglądać, skutecznie je zniechęca, i tracą nawyk regularnych ćwiczeń, w który to nawyk ciężko się znowu wdrożyć, kiedy na głowie ma się pracę i dzieci -stąd taka dysproporcja między płciami.
Kampania This Girl Can atakuje zatem stereotyp, że tylko kobiety, które dobrze wyglądają ćwicząc - szczupłe, młode i już wysportowane - mogą uprawiać sport.
Do kampanii zaangażowano "zwykłe" kobiety, a nie sportsmenki - z nadwagą, widocznym celulitem itd. Żadna nie była specjalnie malowana czy stylizowana. Świetnie zrealizowany klip, nadawany w TV w primetime, pokazuje kobiety czerpiące ze sportu radość, której nie mącą troski o to, jak się prezentują, ani kto na nie patrzy.
W tym samym tygodniu, gdy ruszyła ta kampania, Reese Witherspoon otrzymała nominację do Oskara za główną rolę w filmie Wild. To także bardzo cieszy, bo bohaterka filmu wyrusza samotnie na fizycznie wyczerpującą wędrówkę. Słuchałam dziś wywiadu z Reese i Cheryl Strayed, na której autobiografii oparto ten film. Reese nie nosi w filmie makijażu - nie mówię tu o makijażu, który udaje, że go nie ma. Aktorka, która jest także producentką, naprawdę ma na twarzy tylko krem z SPF i, jak śmiejąc się podkreśliła, nie jest to nawet krem koloryzujący.


13/01/2015

Lubię ich styl: Diane i Kalinda (Żona Idealna)

Czułam się nieco winna, wyróżniając postać Alicii w poprzednim poście, bo zarówno Diane (Christine Baranski), jak i Kalinda (Archie Panjabi) mają równie interesujący, indywidualny look. Ubrania Diane, choć w podobnym stylu, co ubrania Alicii, są nieco bardziej odważne - jako starsza i wyższa rangą prawniczka, Diane może sobie pozwolić na to, by bardziej podkreślić swoją kobiecość,  zakładając na przykład bluzki z kołnierzem wiązanym w kokardę (zwane po angielsku pussybow blouses, i w UK kojarzone z erą Margaret Thatcher) czy w cętki.
To, co mi się najbardziej podoba w stylu Diane, i co najbardziej ją odróżnia od Alicii, to okazała, kolorowa biżuteria. Grube naszyjniki, duże kolczyki, pierścienie, broszki oraz bransolety są znakiem rozpoznawczym Diane, i nie tylko fantastycznie dopełniają jej stroje, ale także idealnie przekazują cechy jej charakteru: jako odnosząca sukcesy prawniczka trzyma się dress code, ale jest na tyle pewna siebie i swego autorytetu, iż nie musi się obawiać, że wzorzysta bluzka lub rzucająca się w oczy biżuteria go podważą. Choć sporo rzeczy w jej garderobie ma ciemne lub neutralne kolory, Diane nie waha się też przed założeniem ubrań w żywych odcieniach. Jej ubrania i akcesoria pozostają w pełnej harmonii z jej charakterem: nie mamy wątpliwości, że mamy do czynienia z dynamiczną, silną kobietą, która doskonale czuje się w swojej skórze. To ona nosi ubrania, nie ubrania ją.



"Mundurek" Kalindy jest zupełnie inny. Nie musi się ona trzymać reguł w tym samym stopniu, co Alicia i Diane, i jej styl jest najbardziej seksowny. Kalinda nosi bardzo dużo skóry: kurtki - motocyklówki (biker jackets), zwane też Ramoneskami, oraz kozaki (wszystkie pochodzą od Via Spiga, i są zwężane specjalnie dla aktorki), a także szerokie, podkreślające jej szczupłą talię paski.
Pozostałe żelazne elementy mundurka Kalindy to kombinacja: bluzka koszulowa + krótka spódnica, lub sukienka z szerokim pasem w talii.

Archie Panjabi ma bardzo kobiecą, drobną figurę, zatem śmiałe stroje i kozaki na obcasach pomagają jej przekazać, że Kalinda jest twardsza, niż na to wygląda, i że jest w tym, co robi, najlepsza. Ten, kto tego nie doceni, i ma ją za słabą kobietkę, srogo się myli. Tak jak w przypadku Alicii i Diane, garderoba Kalindy pozostaje w pełnej zgodzie z jej osobowością.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails